piątek, 28 grudnia 2012

33

Przebrałam się w normalne ciuchy , Patryk poszedł spać, wymęczyło go te wojaże wiec padł jak zabity, zostawiajać nam trochę czasu wolnego.



Siedziałam na kanapie w salonie Roberta i przeskakiwałam z kanału na kanał, kiedy z kuchni dobiegło mnie pytanie.
- Asia , na co masz ochotę, może spaghetti? - zatkało mnie spodziewałam się co najwyżej zupki chińskiej, tudiez jakiegoś zamówionego żarcia, nie odpowiedziałam, wiec przyszedł do pokoju. Parsknęłam widząc go w kuchennym fartuszku.
- Może byc spaghetti, ale dla ciebe nie za ciężkie na kolację??
- nie , nie mam rano treningu - wrócił z dwoma kieliszkami i butelka wina.
- pomóc ci?? - głupio mi było tak siedziec na kanapie samej.
- Nie nie, dam sobie radę, ale możesz wrzucic film, jest w DVD.
- ok- włączyłam odbiornik po kilku minutach wyswietlił sie napis Hallowen - zemsta Maikea Mayersa ( tak chcesz zagrać?? )



Dwadziescia minut później. 

siedzieliśmy na kanapie, dłubałam widelcem w miseczce ze spaghetti, bojąc sie wziąć toto do ust, ale się chłopak napracował, zawsze mógł zrobic jakies kanapki, wiec postanowiłam zaryzykowac.  O kurde, to jest lepsze niz myślałam, przystojny, zadbany, wysportowany i nie źle gotuje?? umarłam i jestem w niebie.
z głupoty wciagnęłam makaron paćkając sobie buzię sosem, Robert spojrzał na mnie tak, że wmurowało mnie w siedzenie ( to sie popisałaś, nie ma co) i parsknął widząc moja skonsternowaną minę. Na tym skończyła się " kultura przy stole" .  Chwilę później siedzielismy obok siebie na kanapie ( miało być łóżko, ale niech będzie)  oglądając Halloween ( tak, tak, wiem co Lewy kombinował, myslął, że sie wystraszę, dobra, chcesz się tak pobawić?? ok, zobaczymy co z tego wyjdzie) . Siedziałam skulona na kanapie udając strach przy każdej " groxniejszej" scenie i dyskretnie zerkałam w stronę Lewego, w pewnym momencie z głosnym - aaa,wyłąćz to - wtuliłam sie w jego ramię. Przytulił mnie, i siedziałam z głową na jego klatce piersiowej, ale zamiast filmu skupiłam sie na biciu jego serca, było jakies dziwne, jakby przyspieszone, i ten zapach, znów mącił mi w głowie, skup sie na filmie, dziewczyno. Kiedy przy kolejnej scenie znów ukryłam głowe w jego ramieniu zaśmiał się
- w porządku? - spojrzał na mnie
- eee, tak, wsytarszyłam się - siedziałam niby przerazona gapiąc sie na niego.
- Nie bój się głuptasie - znów odgarnął mi ten cholerny kosmyk, za ucho ( uparte te moje włosy, zawsze wyłażą wtedy kiedy nie powinny) i przejechał mi dłonia po twarzy. Drgnęłam. (Lewy nie rób tak, bo nie ręczę  za siebie).
 Wpatrywał się chwilę we mnie , nagle poczułam, że znów mnie pocałował, delikatnie, jakbym miała zaraz rozpłynąc sie w powietrzu. Nie zaprotestowałam, więc zaczął mnie całować coraz śmielej, mącąc mi w głowie, kiedy poczułam, jak językiem delikatnie musnąl moje wargi , wplotłam mu palce we włosy i przyciągnęłam do siebie. Leżelismy na kanapie całując się, poczułam ręke Roberta, przesuwajacą sie wzdłuz mojego uda, przez brzuch. Nagle poczułam jego palce błądzące po moim staniku.Przesunęłam dłonie wzdłuz jego kręgoslupa.  Chwile póxniej oboje bylismy bez koszulek
- Jestes pewna??- spojrzął na mnie tak, ze nie potrafiłam mu odmówić.
Pocałowałam go na znak odpowiedzi, zastanawiajac się, czy wykorzystać ten rok doświadczenia pracy w agencji.
- Chodź, - złapał mnie za rękę i pociągnął z kanapy, szliśmy do sypialni, po drodze pozbywając sie ubrań.
Miał takie dziwne oczy, takie inne, jakby zamglone, nieobecne, całował mnie tak, że w głowie mi sie kręciło, oddychał szybciej niz normalnie. Położył się na łóżku i pociągnął mnie, tak ze teraz ja leżałam na nim. Jego ręce błądziły po moich pośladkach, plecach. 



Niedługo później odleciałam do innej galaktyki. 


sobota, 22 grudnia 2012

32.

Łaziliśmy po Dortmundzie w miarę swobodnie, bo Robert schował się za wielkimi okularami i pod czapeczką wiec wyglądaliśmy jak małżeństwo z dwójką dzieci, nieliczni orientowali się kim naprawdę jesteśmy, ale o dziwo dano nam spokój (jeśli kilkadziesiąt błyskających fleszy można było nazwać spokojem).
Wycieczka skończyła się jednak dość szybko, bo nagle niebo zasłoniły czarne chmury, błysnęło, huknęło i zaczęło lać. Zanim doszliśmy do samochodu byliśmy kompletnie mokrzy, bo bluzą Roberta osłoniliśmy nosidełko Julci.
Wiem, że głupie to było z mojej strony, ale co chwilę zerkałam jak z każdą kroplą deszczu, koszulka przykleja się do niego,eksponując cholernie seksowny tors, a mokre dżinsy opinają wysportowane pośladki.
Zauważyłam też, że Robert co chwilę zerka w moją strone, w pewnej chwili, w wystawie sklepowej zobaczyłam to co on oglądał. Szczupłą, długonogą blondynkę o zabójczo chabrowych oczach, z delikatnie rozmazanym makijażem z totalnie przeźroczystą sukienką przyklejoną do ciała, okrytego jedynie w białą bieliznę w różyczki. Miałam wrażenie, że uśmiecha się pod nosem.
Robert sprawnie rozłożył folię na fotelach, i piętnaście minut później podjechaliśmy pod jego dom i garażem weszliśmy do mieszkania. Zabrałam dzieciaki do łazienki, żeby je przebrać, dobrze że Kuba zostawił ciuchy dla małej, a Robert wyjął nasze torby z samochodu.
Wyszłam z łazienki w samym ręczniku, zostawiając mokre rzeczy na lince, Patryk natomiast latał jak go Pan Bóg stworzył i za nic w świecie nie dawał się złapać, oddałam wiec Julę Robertowi w ramiona( Widok Lewego, bez koszulki przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, a Lewandowski bez koszulki z niemowlakiem w ramionach??? o mamuniu.) i zamiast go ogarnąć stałam i gapiłam się na Roberta póki dzwonek u drzwi nie przywołał mnie do rzeczywistości.
-Oo, jesteście – Kuba zmierzył nas wzrokiem – tee, fajnie ci z dzieckiem na ręku– zaśmiał się,odbierając młodą z ramion Roberta, co ta skwitowała głośnym
-łłłłłłłłłłłłłłłleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee – zaczynając koncert,sugerujący że jest nieco niezadowolona faktem opuszczenia ciepłego schronienia.
-yyeee, to ja się pójdę przebrać – rzucił zawstydzony, zabierając torby ze sobą do pokoju.
Zagadałam się z Kubą, zupełnie zapominając, że jestem w samym ręczniku.
-Asia, dzięki, nawet nie wiesz jak nam pomogłaś. Ej, jak ty to zrobiłaś?? –pomachał pustymi butelkami po mleku – ja jej nigdy nie mogę nakarmić, Agacie tez marudzi i zostawia jedzenie.
-To nie ja. Robert z młodym ją karmili.
Kuba uśmiechnął się do Lewego, który znowu zmaterializował się nie wiedzieć skąd i kiedy.
-Robert, mój ty bohaterze, musisz mi zdradzić co zrobiłeś z moją córką, że przy was wszystko zjadła??
-Chciałbyś. To tajemnica, moja i tej młodej damy. Nie, Jula?? Powiemy tacie??? - usmiechnął się do Julki.
-grghtgr – uśmiechnęła się bezzębnymi dziąsełkami i wyciągnęła rączki do Roberta.
-sam widzisz, to nasza tajemnica .
Teraz to Kuba wytrzeszczył oczy
-Nie wierzę, własnym oczom nie wierzę, Lewandowski mi córkę zbajerował, dobra mała, spadamy stąd, bo jak zostaniesz jeszcze chwilę, to się okaże, że mi Lewego jako zięcia przedstawisz.
-grahhh- odpowiedziała robiąc baloniki ze śliny.
-trzymajcie się. I Jeszcze raz dzięki.
-No, do jutra.
Robert spojrzał na mnie w samym ręczniku i….
pod plecami poczułam cos twardego( aha, ściana), we włosach jego palce a w głowie znów czułam zapach Roberta, jego usta na swoich, założyłam mu ręce na kark całkowicie poddając się jego pocałunkom, co tu dużo ukrywać, cholernie go pragnęłam, TU i TERAZ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- ups, już idę się przebrać (cholerka zupełnie zapomniałam) wyplątałam się z jego objęć. To nie była dobra pora, Patryk jeszcze nie spał.
- to ja idę zrobić tą kolację - uśmiechnął się zawadiacko i puścił mi oczko. 


 @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Zdrowych, spokojnych świąt, zadowolenia z prezentów, resztę dożyczcie sobie sami i sorki za opóźnienie, ale mam CHBCW(chroniczny brak czasu wolnego) może w święta nadrobię zaległości u was. Pozdrawiam

piątek, 14 grudnia 2012

31.


Po treningu pojechaliśmy do taty, przepakowałam rzeczy swoje i młodego w jedną torbę i wylądowała ona w bagażniku, obok sportowej torby Roberta.

- dasz mi 15 minut??

- Jasne, jełsi Twój tata zajmie się tymi dwoma diablestwami.

- Pewnie, że się zajmę.

Popędziłam do łazienki, umyłam się,przemalowałam, przebrałam w białą bawełnianą sukienkę, przed kolana, zmieniłam fryzurę. Włosy zaplotłam w warkocz , a na nogi założyłam trampki.

Spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami, ciesząc się, że pozbyłam się w końcu tej przeklętej koszuli. Potem ją wypiorę, odwieszę i nigdy więcej nie założę, dziwnie na mnie działa.

Nieśmiało weszłam do pokoju, w którym panowie maltretowali mi Patryka, turlając się z nim po podłodze a młoda umierała ze smiechu, rozbawiona piskami .

- Ja jestem gotowa, a wy??

Robert błyskawicznie zerwał się z podłogi.

- Ja też – zmierzył mnie wzrokiem.

Dam głowę, że zauważyłam jakiś dziwny grymas, jakby lekki uśmiech?? ( widzisz co chcesz widzieć).

Pojechaliśmy najpierw do muzeum Borussi, w którym Patryk czuł się jak ryba w wodzie. Fajnie to wyglądało z boku.

Lewandowski z Patrykiem trzymającym go za jedną rękę, z Julią Błaszczykowską w nosidełku,trzymanym w drugiej.
 Usmiechnęłam się pod nosem, żałując że Jula nie jest naszą córką
 (ej opanuj się Zduńska, ledwo co jednego dzieciaka odchowałaś, a już ci się drugie marzy??? )

- mama ziobać – Patryk przyciągnął Roberta do mnie, wkładając swoją rączkę w moją – jakie fajne tlof…, nio te, naglody.

- Noo, fajne – nudziło mnie to niemiłosiernie, piłka jakos niegdy nie była moim światem, ale widząc Patryka z wypiekami na twarzy, chodzącego od wystawy do wystawy, udawałam, że się dobrze bawię.

Własciwie to mogłam ich zostawić samych, bo Robert oddał mi Julę, a sam z Patrykiem buszowali po Borruseum jak dzieciaki. Nawet by nie zauważyli jakbym się zmyła.  Spędziliśmy tam chyba ze trzy godziny i byłam szczęsliwa kiedy wyszliśmy w końcu na powietrze. Parsknęłam smiechem na widok młodego, targającego ze sobą wieklą pszczołę, bo przypomniałam sobie jak chłopacy wyglądają w strojach Borussi.

- Wy powinniście takie czułki na treningach nosić – zasmiałam się wsiadając do samochodu – musze z Agatą pogadać, żeby waszego trenera podpuściła.

Robert spojrzał rozbawiony.

- Aśka, ani się waż, on jest zdolny do tego .

- wiem - wyszczerzyła się

- Nie zrobisz mi tego.

- Zastanowie się – walczyłam sama ze sobą, żeby nie wybuchnąć smiechem, bo młody wtulił się w „pśćiołe” i zasnął.

- Błagam – spojrzał błagalnie

- co ja z tego będę miała???

- Hmmm, niech pomyślę????

- Myśl, myśl, byle szybko, bo się zaraz światło zmieni.

- No myślę, myślę, no.

- Opornie ci to idzie – zaśmiałąm się.

- A na co masz ochotę ( lepiej nie pytaj)???

- Hmmm, sama nie wiem, kolacje do łóżka – palnęłam co mi ślina na język przyniosła –ej, żartowałam – zreflektowałam się widząc skonsternowaną minę Roberta. ( no tak, facet ma manię na punkcie czystości, brawo Aska. )

- Ale zjesz ze mną ??- zapytał i spojrzał tak, że wbiło mnie w fotel.

- w łóżku???? Zapytałam.

Robert przewrócił oczami.

- niech będzie na łóżku, skoro tak nalegasz, nie lubię okruchów w pościeli.

- ale ja mówiłam o swoim łóżku !!!

- ja tez mówiłem o twoim łóżku – parsknął wprawiając mnie w osłupienie – no, to plany na wieczór już mamy, to co teraz????

Niby przypadkiem odgarnął mi z twarzy jakiś niesforny kosmyk, któremu umyśliło się, wysunąć się z frotki i opaść na twarz. Drgnęłam kiedy delikatnie musnął mój policzek opuszkiem palca. Mam nadzieję ze tego nie wyczuł.

- ty już lepiej nic nie wymyślaj, ok?? 

- a szkoda, bo myślałem o jakiejś wycieczce po Dortmundzie, ktoś ci w końcu musi miasto pokazać, żebyś mi nie zabłądziła. To co????Zostawimy w domu bagaże i zapraszam.

- no dobra.


Mam inne wyjście??

czwartek, 6 grudnia 2012

30.

Pojechaliśmy więc na Signal Iduna, gdzie mogłam w końcu wytłumaczyć ojcu, czemu nie wróciam na noc, skończył akurat pracę więc mogliśmy posiedzięc na trybunach pogadać.
- Córcia, mam nadzieję, że wiesz co robisz??
- Nie tato, kompletnie nie wiem, ale Patryk jest taki szczęśliwy, nawet płatki zaczął jeść, bo „ tata je i nie marudzi” – Zduński Parsknął i z rozczuleniem spojrzał na wnuka, zaciskającego rączki na prętach barierki.
- Dziadek, patś, telaź tata, no patrź, dziadek.
- Kochasz Roberta??
- Yee, nie wiem, coś do niego czuję, fakt, ale czy go kocham????
( Kochasz , kochasz, kogo ty chcesz okłamać??)
- Spałaś z nim??
Teraz to mnie naprawdę zamurowało
- No co tata?? NIE!!!( na razie nie)
- Przepraszam, nie powinienem, to twoje życie, ale jesteś pewna, że chcesz się do niego wrowadzić?
- Tato, ja się do niego nie wprowadzam, przewiozę tam tylko część swoich i Patryka rzeczy, żebym nie musiała w Roberta koszulach chodzic.
- Jak uważasz .
- A ta mała księżniczka,to ……
- Moja dziewcyna, lulia – odpalił Patryk
- córka Kuby, nie mają co z nią zrobić, to zaproponowałam, że jej przypilnuję, co mam innego do roboty?? – uśmiechnęłam się.
Przegadaliśmy z ojcem, cały trening Borusii, wiec i tak nie bardzo wiem, co się na nim działo, co chwile tylko wyrywały nas z rozmowy okrzyli Patryka i paru innych dzieciaków.

Lewandowski wyszedł na murawę, w towarzystwie kliku kolegów.
( Matko najświętsza, toż oni wyglądają jak pszczoły)
Robert niby fizycznie znajdował się na murawie Signal Iduna, ale jego myśli błądziły gdzieś nad……
Co chwilę jego wzrok wędrował na trybuny, na których siedziała Asia, Patryk i mała Julia, przyglądał się, jak dziewczyna bawi się z malutką Błaszczykowską, do łez zaśmiewającą się z wygłupów Aśki,  jak próbuje swoją mała piąstką złapać grzechotkę , widział jak Patryk zaśmiewa się z kuksańców jakimi go obdarowywała i po chwili znów wkleja nosek  między szczebelki, obserwując wydarzenia na murawie, a potem znów biegnie do matki, zadać  tysięczne z rzędu pytanie. Widział z jaką cierpliwością ta opowiada mu czemu chłopacy nie kopia dzisiaj piłki, tylko wyginają się we wszystkie strony, podskakują , kucają czy co tam jeszcze sobie Klopp wymysłił.
-ej, ziemia do Lewandowskiego, wróc na ziemię –
klepnął go i zaśmiał się Ikay, widząc że Jurgen mówi coś do Roberta, a ten kompletnie pogrążony we własnych myślach, wpatruje się w blondynkę siedzącą na trybunach. Po chwili wzrok Kloppa utkwił w tym samym miejscu.
- Ałc, pojebało cię Gundogan, czego mnie tłuczesz??? – warknął Lewy rozcierając obolałe ramię
Mats wskazał głową rozbawionego Kloppa,
- Lewy obudź się co?? Kawy nie wypiłeś??
- wypił, wypił – wtrącił się z głupawym uśmieszkiem Kuba – tylko się zabujał.
- ty weź się przymknij, co??!!!. Wcale się nie zabujałem, patrzę tylko czy Asia radzi sobie z dzieciakami.
- Bobusiu najukochańszy, bujać, to ja ale nie mnie, od rana oczu od niej oderwać nie możesz – nabijał się Błaszczykowski.
- yy, to fakt, zabił byś każdą, która ruszyłaby ta koszulę – zaśmiał się Langerak – a jej sam pozwolies ją nosić i jeszcze jak wyszła  to jęzor wywaliłeś na jej widok.
Lewy zaczerwienił się, co nie uszło uwadze kolegów.
- Weźcie się odpieprzcie, widzicie coś czego nie ma. Daliśmy sobie pół roku,jak nie zaiskrzy to wtedy zobaczymy.
Kuba powiększył głupkowaty zaciesz
- Nie zasikrzy??Robert, jakby między was telefon włożyć, sam by się naładował. Przecież od początku widać, że między wami iskrzy jak cholera.
- głupi jesteś – warknął Lewy.
- Może i tak, ale na tej imprezce u ciebie, tez widziałem, jak za nią wodzisz wzrokiem – wtrącił się Grosskreutz
– miałeś minę, jakbyś chciał z nią zostać sam na sam – dodał Łukasz – ty się Lewy nie wykręcaj i nam tu nie sciemniaj, tylko powiedz lepiej kiedy pijemy kawalerskie??
- ty się lepiej wody napij, albo mleka najlepiej, Piszczek. I w ogóle odwalcie się ode mnie. Popieprzyło was?? Aśka to matka mojego dziecka i tyle.
- Czyli jednak- wtrącił się Kagawa
- Ty też przeciwko mnie??
- Nie, ale Ty wcześniej mówić” to TYLKO matka mojego dziecka”- ona być dobra żona dla Robert, ona cię bardzo kochać. Ty się z nią ożeń. Ja ci to mówię.
- Kagawa?? Weź się przycisz.
- Panowie, a może zamiast organizować wesele Roberta, wrócicie do treningu?? – zaśmiał się Klopp, rozbawiony tą wymianą zdań.